Ukraina Zachodnia 2019

Na zachodniej Ukrainie

Żegnając historyczną Bukowinę południową, wpadamy na jej północny obszar i kierujemy się do stolicy regionu – Czerniowiec. Choć dojazd do centrum jest fatalny, szybko przekonujemy się, że warto, choć na krótko, być na ulicy O. Kobylańskiej i zanocować w hostelu, niemal w centrum „małego Wiednia”. Uroczy deptak w europejskim stylu oszałamia nas piękną zabudową (przeważnie są to XIX-wieczne kamieniczki o bogatych fasadach), schludnością i fantastyczną atmosferą. Znów spotykamy uczynnego przewodnika na dwóch kółkach i starszego rodaka, który opowiada po polsku o zabytkach miasta i specyfice rumuńsko – ukraińskiego pogranicza.

u1 u2 cz1 cz2 cz3 cz4

Musimy jednak opuścić Czerniowce do południa – pora na oblężenie Chocimia! Po 65 kilometrach naszym oczom ukazują się kamienne mury i baszty legendarnej twierdzy, pamiętającej wiktorie K. Chodkiewicza i Jana III Sobieskiego. Malowniczo usytuowana nad Dniestrem warownia, wielokrotnie burzona i odbudowywana przez kolejnych właścicieli, wygląda dziś naprawdę imponująco! Jest określana mianem rezerwatu historyczno – architektonicznego „Twierdza Chocimska”. Wieczorem rozbijamy namioty na podwórku gospody prowadzonej przez emerytowanego pułkownika (na naszą cześć już po chwili obiekt rozbrzmiewa m.in. przebojami A. German) i zajadamy gorący bogracz z tradycyjnego kociołka. Poznajemy też Agnieszkę i Cezarego – sympatyczną parę przyrodników podróżującą po Ukrainie swoim niezwykłym kamperem.

ch1 ch2 ua004 chocim KP1

Kolejnego dnia jesteśmy już w obwodzie chmielnickim i w znanym z kart polskiej historii Żwańcu przekraczamy most na Dniestrze. Stąd mamy tylko żabi skok do najokazalszej twierdzy, określanej niegdyś dumnym mianem „przedmurza chrześcijaństwa” – Kamieńca Podolskiego. Ale nie tylko zamek budzi nasze zainteresowanie. Niesamowicie prezentuje się już sam kanion Smotryczy, a widoki z mostu wiodącego do Starego Miasta czy z potężnych kamiennych fortyfikacji nie mają sobie równych! W starej części Kamieńca spotykamy liczne baszty, bramy i fragmenty murów obronnych. Penetrując okolice Rynku Polskiego, docieramy do Kościoła św. Mikołaja i klasztoru dominikanów, gdzie odbywają się msze po polsku. Na murze umieszczono tablicę pamiątkową poświęconą: „Henrykowi Sienkiewiczowi, wielkiemu polskiemu pisarzowi, nobliście, autorowi „Trylogii”, który jak nikt inny rozsławił Kamieniec (…)”. Rzeczywiście, nie sposób zapomnieć pułkownika Jerzego Michała Wołodyjowskiego, unieśmiertelnionego przez pióro naszego pisarza… 14 września, kiedy nagle załamuje się pogoda, dalsza jazda slalomem po dziurawej nawierzchni staje się wręcz niemożliwa. Po wielu perypetiach załatwiamy podwózkę busem wprost na obwodnicę Tarnopola, skąd po krótkim etapie dobijamy do Zbaraża.

kp2 006 009 1- 11 12 13

Mamy tu schronienie w hotelu „Hetman”, niemal u podnóża pięknego zamku w typie palazzo in fortezza. Od rana zwiedzamy obiekt, który swoją najważniejszą rolę dziejową odegrał w 1649 roku, stając się dla wielu pokoleń Polaków symbolem zaciętej obrony (czytamy o niej też w „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza). Ostatnie prace renowacyjne przywróciły gniazdu książąt zbaraskich pierwotny wygląd zewnętrzny, lecz wyposażenie wnętrz już tak nie olśniewa… Nasz plan zakłada jeszcze pojawienie się w niewielkich Witkowcach i Zarudziu, gdzie spodziewamy się odnaleźć potomków dawnych Kresowian. Szybko okazuje się, że jedyny pan Albański nie dość, że mieszka w Zarudziu, to jeszcze wychodzi nam na spotkanie (wieść o dziwnych przybyszach dociera tu błyskawicznie). Początkowo onieśmielony i trochę wystraszony pan Piotr zaprasza na stojącą przy drodze ławeczkę, poznaje ze swą żoną, a my zaczynamy „wywiad”. Sympatyczne pogaduchy o tym, kto na fali repatriacji (?)  wyjechał do Polski, a kto pozostał i w jakich realiach musiał żyć, pozwalają szybko ogarnąć zawiłości genealogii, jakich tutaj wiele. Chcąc zawędrować trochę dalej, żegnamy miłych gospodarzy i udajemy się do Wiśniowca. Nazwa tego prowincjonalnego miasteczka jednoznacznie kojarzy się ze znanym rodem Wiśniowieckich, a odbudowany w XVII wieku zamek to dzieło słynnego Jaremy, przed którym tak straszliwie drżała kozacka brać. Zniszczona przez turecką nawałnicę forteca, po odbudowie ostatniego z Wiśniowieckich, zmieniła się w okazały pałac. Tak więc dzisiaj rozbijamy namioty w parku, między odrestaurowaną magnacką rezydencją a stadionem sportowym…

14 zb 19 20 21

 

Ostatnie dni na Ukrainie dają okazję do odwiedzin Poczajowa (fatalny etap pod wiatr, nękające podjazdy) i górującej nad miasteczkiem Ławry Poczajowskiej, miejsca prawosławnego kultu i pielgrzymek, a także Radziwiłłowa, skąd pociągiem docieramy do kulturalnej stolicy regionu, której nie trzeba nikomu polecać.

22 23 24 25 26 26

I choć przedzieranie się z okazałego dworca (w stylu wiedeńskim) przez zatłoczone chodniki i wąskie ulice do apartamentu w wiekowej kamienicy jest męczące (w każdym razie okolice starego miasta to nie przestrzeń dla rowerzystów!) już czujemy ten specyficzny klimat, bo przecież „Nie ma jak Lwów!” Nazajutrz udaje nam się z bliska zobaczyć wspaniałą fasadę dawnego Teatru Wielkiego Opery i Baletu, pojeździć tramwajem po lwowskim bruku, posnuć po rynku i uroczej starówce. Odwiedzamy też słynny Cmentarz Łyczakowski i miejsce spoczynku młodych obrońców polskiego Lwowa – cmentarz Orląt (nadal z zasłoniętymi płytami paździerzowymi lwami trzymającymi tarcze z napisami: „Zawsze wierny” i „Tobie Polsko”). Niestety, napawaniu się atmosferą tych i innych fascynujących miejsc zdecydowanie przeszkadzają zimno i przenikliwy wiatr. Wrócimy tu kiedyś latem!

26 banach 29 31 32 33 34

35 36 37 38

Rankiem żegnamy kolegę, a sami, po załadowaniu wynajętego busa, jedziemy do przejścia granicznego Szeginie – Medyka. Stąd spokojnie pedałujemy do pięknego Przemyśla (cudny dworzec PKP i starówka!), by ostatecznie wsiąść do ekspresu relacji Przemyśl – Rzepin i mknąć do domu…

39 40 41 42

Prawdziwi podróżnicy to ci tylko, którzy wyruszają, aby wyruszyć. /Ch. Baudelaire/