Morawy Pd. 23

 * * * * * * DEN  BEZ  VINA  JE  JAKO  DEN  BEZ  SLUNCE  * * * * * * 

Termin: 17.06. – 05.07.2023  Dystans: 510 km

real1 Brno (n.) – Vyrovice (n.) – Znojmo – Dolni Dunajovice (n.) – Mikulov – Brod nad Dyje – Nowe Młyny – Cejkovice (n.) – Mutenice – Hodonin (n.) – Skalnica (Słowacja) – Veseli nad Moravou (n.) – Uhersky Ostroh – Kostelany nad Moravou – Stara Hora – Uhersky Brod (n.) – Uherske Hradiste (n.) – (kolej) Brno (n.)

DEN  BEZ  VINA  JE  JAKO  DEN  BEZ  SLUNCE -

o tym doskonale wiedzą mieszkańcy Południowych Moraw, a od tegorocznych wakacji także i my, choć, jeśli pamięć nas nie zawodzi, więcej przeżyliśmy tutaj dni ze słońcem niż z winem. Do zwiedzania rowerem tego pięknego regionu znakomicie nadają się Moravske Vinarskie Stezky, których gęsta sieć pozwala nie tylko na podziwianie krajobrazów, buszowanie wśród winnic i delektowanie się wyśmienitym trunkiem w winiarniach czy pensjonatach, ale też zapewnia przyjemne i bezpieczne dotarcie do atrakcyjnych zabytków. Naszą wyprawę zaczynamy od Wrocławia, skąd wygodnie (z rowerami i sakwami zapakowanymi w worki) jedziemy ok. 5 godzin FlixBusem do Brna.

mapa

TRASY  I  VYLETY  (wycieczki)

Nie od dziś zmorą turystów na dwóch kółkach jest sprawne opuszczenie  wielkich aglomeracji miejskich – niestety, Brno wpisuje się w tę tradycję. Zanim trafimy na właściwą drogę (podążamy na południowy zachód), długo kluczymy wśród fabrycznych hal i magazynów dzielnicy przemysłowej – tu nawet nawigacja bzikuje! Wkrótce zaczynają się typowe czeskie kopce, doskwiera upał i trzeba uciekać przed nadciągającą burzą (na szczęście zostawiamy ją za plecami). Do celu, czyli „Pensjonatu u Vyra” nad jeziorem Vyrovice docieramy ok. 21.00, mając w nogach 75 km. Nazajutrz wypoczęci wylatujemy z wyra/vylet z vyra (?) i zwiedzamy jedno z najstarszych miast morawskich – Znojmo nad rzeką Dyją. Kontynuując zaplanowaną trasę, połykamy niewiele km, bo teren jest mocno pofałdowany, a słońce pali niemiłosiernie. Poruszamy się w znacznej mierze winiarskimi ścieżkami, mijając malowniczo rozłożone na wzgórzach ogromne połacie winnic. Po gościnie w ośrodku sportu w Szanowie  zaczynamy zjeżdżać z dunajovickich kopców wprost do Dolnich Dunajovic, które kuszą produkowanym tutaj winem – można go spróbować w licznych winiarniach i pensjonatach. W „naszym” gospodyni, mimo złego samopoczucia, serwuje na patio miejscowego półwytrawnego (polosuchego!) rieslinga w okazałym coolerze. Nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak pyszny! „Penzion Lederer” okazuje się znakomitą bazą wypadową – stąd „wylatujemy” do słynnego Mikulova, by zwiedzić okazały zamek, a właściwie barokowy pałac, stąd też docieramy nad rozlewisko rzeki (Brod nad Dyji), by spenetrować północną część górnych Novych Mlynów. Tu spotyka nas zawód, bo droga rowerowa jest zamknięta i trzeba zrobić woltę przez Drnholec. Decydując się na leniwy powrót wzdłuż rzeki, ostatecznie lądujemy nad kanałem, gdzie czeka nas atrakcja w postaci perspektywy gramolenia się z rowerami na wysoką skarpę. Na szczęście możemy liczyć na bratnią dłoń czeskich rowerzystów, z których jeden superman po kolei (biegiem!) wnosi na górę nasze pojazdy i przerzuca je przez balustradę wprost na szosę! Ponieważ rasowych „sakwiarzy” w krainie wina jak na lekarstwo, warto tu odnotować spotkanie z parą Francuzów i Włochem pędzącym do Brna.

s114 s15 s11 s12 s122 s13 s14 s15 s116 s117 s18 s19 s119 s113 s1xx

Nove Mlyny, czyli sztuczne zbiorniki na rzece Dyi, ukazują się w pełnej krasie podczas etapu przez Dolni Vestonice, Strachotin i Vrbice do Cejkovic. Piękna trasa wiedzie przez szeroką groblę, potem wygodną ocienioną ścieżkę obok ciekawie zagospodarowanych miejsc rekreacji nad wodą, niezliczonych kafejek i winnych piwniczek – aż żal odbijać na północ! Przed nami trudy morderczych podjazdów (podchodów?), bo oto wjeżdżamy w Modre Hory… Czeka nas jeszcze wędrówka dookoła stoków porośniętych winnicami i wreszcie wpadamy do Cejkovic, nieopodal jedynego w tej okolicy zabytku – zamku, niegdyś komandorii templariuszy. Następnego dnia ulegamy pokusie swobodnej penetracji terenu i Morawską Winną Ścieżką o gliniasto-trawiastej nawierzchni pakujemy się w góry. Jakoś sobie radzimy bez bagażu, mając świadomość, że z obciążeniem to już byłaby katastrofa! Na dole, pedałując wzdłuż linii kolejowej, nadziewamy się na zwalone drzewo i jezioro (skutek nocnej burzy) – w obu przypadkach robimy rundę przez kukurydzę. Naszą „mutenicką przygodę” kończymy tradycyjnym czeskim obiadem: gulaszem z knedlikami i „surówką” w postaci trzech plastrów czerwonej cebuli. Kolejnego dnia bierzemy kurs na południowy wschód i posuwamy się do Hodonina. Na ostatnim wzniesieniu regenerujemy siły w uroczej altance na skraju winnic, a deszczówką z beczki podlewamy kwitnące pelargonie. Noc spędzamy w świetnym obiekcie przypominającym hotel robotniczy (Ubytowna Kubra).  Jedyny minus to zamknięta najbliższa damska toaleta… Poranne śledztwo niezbicie wykazuje, że zadekował się w niej (ze swą elektryczną hulajnogą) pożeracz naszego sera z kuchennej lodówki (!) – głuchoniemy miejscowy łazęga. W dalszą drogę ruszamy przez słowacką Skalicę, czeskie Strażnice do miasteczka o wdzięcznej nazwie Veseli nad Moravou (Szczęśliwi nad Morawą). Niespodziewanie znakomitą bazą staje się tu kwatera na obrzeżach miejscowości (Cyklonocleh), zarządzana przez miłe małżeństwo (gospodarz świetnie mówi po polsku). Niemal z podwórka  wygodnego lokum prowadzi ścieżka, którą często pomykamy na swoje „vylety” – najchętniej obierając kierunek na widoczny w oddali zamek w Uherskym Ostrohu.

s21 s22 s13 s14 s17 s15 s16 s2xy s222 s29 s210 s211 s212 s217 s218 s213 zam s219 s223 s221 s214 s215 s216

Ostatecznie wybywamy z Veseli nad Moravou, by szturmować Bramę Białych Karpat, czyli Uhersky Brod – najdalej na wschód wysunięty punkt naszej wyprawy. Jedziemy komfortową drogą przez Hluk i Dolni Nemczi, lecz potem słuchamy niemądrej rady czeskiego kolarza, który poleca rzekomo lepszy dojazd do celu przez Vlcznow. Szlak może i krótszy, ale wspinaczka w upale dość uczęszczaną trasą na Starą Horę i  późniejsze wbijanie się do ruchliwego miasta nie należą do przyjemnych. Najciekawsza część Uherskego Brodu rozciąga się na wzgórzach, stąd też biegną w różnych kierunkach trasy rowerowe. Tak czy inaczej, każdy początek i koniec wycieczki równa się forsowaniu niekiedy 13% podjazdów… Zmierzając do finiszu naszej eskapady, wybieramy rozwiązanie alternatywne i spokojnie prowadzimy rowery chodnikiem przez centrum, a następnie nieśpiesznie dobijamy do ostatniego miasta. Uherske Hradiszte  oznacza zakończenie naszej rowerowej podróży po Morawach, tutaj wsiadamy do pociągu i jedziemy do Brna. Żegnajcie winne ścieżki!

s31 s32 s312 s33 s34 s35 s36 s37 s38 s39 s310 s311 s313 s314

kol

 

 

 

 

Tylko ten, kto wędruje, odnajduje nowe ścieżki. /przysł. norweskie/